Tego dnia musiałam być w biurze, a prosto z pracy poszłam do rodziców. Wyszłam po 21 i się okazało, że "nie ma świata".
Uwielbiam mgłę. Ma coś w sobie magicznego...
Pomimo że byłam już relatywnie zmęczona, to chwyciłam jeszcze aparat i wyszłam przed dom strzelić parę zdjęć pustej ulicy. W sumie to nawet mnie nie zastanowiło, że jest relatywnie wcześnie (autobusy dzienne jeździły), a nie ma prawie żadnych samochodów.
Dopiero potem ktoś mi zwrócił uwagę, że to nie mgła, tylko brudne powietrze i poziom szkodliwych pyłków wybił w kosmos...